Nasza Dianka za chwilę ponownie zostanie mamą. Na razie czuje się świetnie, choć większą część dnia przesypia. Nie chce jej się już bawić i dokazywać z naszymi dziećmi, oszczędza siły, z resztą jest jej już ciężko- brzuszek ma bowiem wielki, a maleństwa mocno sie tam już wiercą i kopią Dianka uwielbia gdy ją głaszczemy po brzuszku, przy czym czujemy ruchy jej niesfornych szczeniaczków
Jej poród jest dla nas mega wyzwaniem i bardzo ważnym wydarzeniem. Nie chcemy aby była w tym czasie osamotniona, z resztą ona sama nie chce, szuka nas spojrzeniem, nie odstępuje na krok i patrzy swoimi mądrymi ślepkami byśmy z nią byli. Za każdym razem odbieramy poród, nigdy nie pozostawiamy jej samej sobie. Nie stosujemy „dobrych rad”, że suka sama się oszczeni, trzeba jej dać spokój i nie przeszkadzać. Dianka bowiem bezgranicznie zdaje się na naszą pomoc. Począwszy od głaskania i dodawania otuchy, po uwolnienie szczeniaczków z błon oraz pęcherzy płodowych i przecinanie pępowiny. Dianka przeważnie zajmuje się pierwszym szczeniaczkiem-oczyszcza go z błon, przegryza pępowinę i troskliwie wylizuje, kolejne szczeniaczki „oddaje” nam byśmy się nimi zajęli. Jest już chyba zmęczona porodem- więc po oczyszczeniu kolejnych szczeniaczków podajemy je Dianie do wylizania po czym dostawiamy do sutków.
Czekamy zatem na ten wielki dzień…