O tym, że maluszki zaczęły samodzielnie jeść chyba już wspominałam w poprzednim podsumowaniu tygodnia… Ale ile przy tym bałaganu na pewno nie wiecie No bo proszę sobie wyobrazić taką zgraję uczących się jeść brzdąców, które połowę jedzonka wywalają z miseczek, a spora część ląduje w ich futerkach, łapki rzecz jasna podczas jedzenia na początku musiały znajdować się podobnie jak głowa- czyli w miseczce, do tego jak się udało to też i brzuszki… jednym słowem Sajgon. A że jak wiecie maluszków mamy całą jedenastkę to trudno je upilnować Początkowo po posiłkach starałam się szybciutko zmyć podłogę, posprzątać, ale też okazało się to wyzwaniem, bowiem wszędobylskość i ciekawość malców powodowała, że mop stał się obiektem ich fascynacji zatem sprzątanie utrudnione A nim pozbierałam miseczki niektóre maluszki próbowały w nich podróżować pakując się do nich jak pasażerowie na gapę … Ostatnio wymyśliłam, że najpierw zatem je szybko wyczyszczę z resztek jedzenia, a potem szybciutko sobie sprzątnę, ale też nietrafiony pomysł, gdyż zanim dobrnęłam do czyszczenia ostatniego malca to ten pierwszy już „śmigał” w resztkach jedzenia. I od początku pasowałoby go czyścić No więc najnowszy pomysł… (ale się człowiek przy takiej ekipie nakombinuje ) Rozkładam im kartony tekturowe pod miseczki i w bliskiej odległości. Jak tylko kończą jeść i zaczynają się bawić szybciutko wkładam je do koszyczka i zbieram kartony z miseczkami szybko i sprawnie. Potem czyścimy bąbelki. Najpierw mama jęzorkiem, potem ja wilgotną .
Poniżej fotki naszych zmoczonych ciapetków Żeby nie było, że hodowla to tylko słodkie foteczki czyściutkich i pachnących ślicznych kruszynek… Oj nie to też kawał roboty aby takie czyściutkie i pachnące jak najdłużej były… Można byłoby rzecz, że wręcz syzyfowa praca bo od jednego karmienia po drugie
Aha no i zgrywając zdjęcia zauważyłam, że mój mąż, który się ze mnie zawsze śmieje, że przygotowuję maluszkom posiłki jakbym im z przepisu jakiegoś szykowała wieloskładnikowe danie podczas zapewne mojego wyjścia z kuchni po coś nawet nie wiem po co sfotografował moje szykowania jedzonka I faktycznie miseczki, słoiczki, moczenie karmy, a to mleczko w garnuszku do podgrzania, a to obok w proszku, a to kleik, a to moje słynne pojemniczki z poporcjowanym mięskiem w lodówce, część dla malców, część dla mamy :-) Nowe rodzinki tych maluszków to do Was: Proszę się nie wystraszyć, przed odbiorami podeślę przepisy Ha ha oczywiście żartuję… Postaram się aby maluszki do tego czasu jadły mniej skomplikowane dania No i z pewnością nie będą się tak brudzić niestety początki są ciężkie i brudne jak z dziećmi… nim nauczą się ładnie zajadać więcej ich posiłku jest wszędzie wkoło niż w buzi… no i my z maluszkami jesteśmy na podobnym etapie, ale kwestia jeszcze kilku posiłków i opanujemy myślę jedzenie bez brudzenia się
A poniżej fotorelacja
Z tej ciemniejszej strony Czyli brudaskowo;-)