Mijają kolejne tygodnie, a nasze wesołki w najlepsze rozrabiają i psocą. Kluski się tak rozkokosiły, że ciężko je ogarnąć
Zaczęliśmy wychodzić na dwórek, a brzdącom tak się spodobało, że siedzenie w domu ostatnio to dramat dla nich. Czują się zniewolone, zamknięte, ograniczone, a tak im się spodobała wolność, możliwość bycia wszędzie, zaglądania gdzie im się tylko podoba… Poznawanie nowych powierzchni, zapachów, dźwięków dawało im ogromna frajdę. Zupełnie niczego się nie boją, są nad wyraz ciekawskie, wszędobylskie… Biegną za nami na tych małych łapeczkach gdziekolwiek idziemy… Śmiesznie to wygląda chyba, tak jakoś mi się kojarzy mama kaczka i kaczątka
Generalnie jest też wtedy mega skupienie, aby wszystkie mieć na oku, by nie zrobiły sobie krzywdy, choć raczej jest bezpiecznie docelowo w planach jest zrobienie ogrodzenia, wydzielenie jakiejś przestrzeni tylko dla maluchów, aby tam bezpiecznie się bawiły, ale na razie te nasze wyjścia są częste, a dość krótkie, więc spędzamy ten czas nieustannie razem. Malce wszędzie za nami podążają, bawią się, poznają nowości, wszystko je zachwyca, pobudza, cieszy… A i nam wielka frajdę sprawia bycie z nimi.
Jednak brzdące sa jeszcze malutkie i pilnujemy oczywiście ściśle pór karmienia… Dlatego te wyjścia wyglądają tak, że najpierw jedzą, potem mleko mamy piją, następnie wychodzimy na dwórek, jest wtedy siku, koopa no i psoty, harce i swawole następnie jak się zmęczą to widać, ze robią się śpiące, zaczynają się pokładać, wtedy zaczynamy się zbierać spowrotem. Wracamy, chwilkę cos ogarnąć w domu, nim się obejrzymy, a już pora jedzonka, wiec zaraz pichcimy, maluszki napełnią brzuszki, no i od nowa na dwór i tak w ciągu ostatnich kilku dni tak wygląda nasz dzień
Oczywiście mamy przy tym okazję bacznie im się przyglądać, wyłapywac ich usposobienie, charakterki, mocno zwacam uwagę nawet na najmniejsze detale, aby móc to potem porównać z koncertami życzeń przed nami jeszcze testy
No i tak to właśnie wygląda…
A poniżej kilka foteczek