Strona startowa
MAMY SZCZENIACZKI
DLACZEGO MY
Szczeniaczki
WYBÓR SZCZENACZKA
Nasze psy naszą dumą
O nas
TOMI
LARA vel PUSIA
KALLA
TORI
HESSY
ZOJA
MIOT T
MIOT Ś`
MIOT S
MIOT R
MIOT P
MIOT O
MIOT N
MIOT M
MIOT Ł
MIOT L
MIOT K
MIOT J
MIOT I
MIOT H
=> Ciąża Emi
=> Poród i pierwsze chwile w powiększonym gronie
=> I tydzień maluszków Emi
=> II tydzień maluszków Emi
=> III tydzień maluszków Emi
=> IV tydzień maluszków Emi
=> V tydzień maluszków Emi
=> VI tydzień maluszków Emi
=> VII tydzień maluszków Emi
=> VIII tydzień maluszków Emi
=> Chwila pożegnań
=> Hapsel
=> Hugo
=> Herbatnik
=> Hektor
=> Havier
=> Hektorek
=> Haidi
=> Holi
MIOT G
MIOT F
MIOT E
MIOT D
MIOT C
MIOT B
MIOT A
W nowych domach
Na emeryturze
Na zawsze w naszych sercach
KONTAKT
GALERIA
MEGI.
ROKSI
 

Poród i pierwsze chwile w powiększonym gronie

2 dni przed porodem Emi zaczęła niespokojnie się zachowywać… zniszczyła 2 posłania, podarła je w najdrobniejsze kawałeczki, nieustannie chciała wychodzić na dwór, a tam kopała doły na przepaść. Gdy już się zaś zbliżał ten wielki dzień popiskiwała i nie opuszczała nas na krok. Bardzo chciała abyśmy byli blisko niej. Zdecydowanie czułe głaskanie jej, smyranie, spokojny ton naszych głosów dodawały jej otuchy, uspokajały, wyciszały.

Nie ukrywam, że jej niepokój udzielił się też i mnie. Troszkę też zaczęłam panikować, obawiać się czy aby na pewno wszystko jest w porządku, jednak weterynarz uspokoił nas, że wszystko jest w jak najlepszym porządku i faktycznie sunia niebawem wydała na świat pierwszego malca. Aczkolwiek zupełnie zaskoczyło ją to maleństwo, patrzyła na nie zdziwiona, zastanawiając się co ma teraz zrobić? Tak więc szybko zajęliśmy się noworodkiem, jak się okazało z resztą nie tylko pierwszym ale całą ósemką, gdyż mamusia nie bardzo wiedziała co ma z nimi robić, natomiast wewnętrzny instynkt mówił jej, aby być blisko nich… Popiskiwała do nich, jednak nie okazywała zbytniej czułości, nie wylizywała. Ale kładła  się przy nich i z uwagą je obserwowała.  Chętnie też współpracowała gdy przychodziła pora karmienia. Ostrożnie kładła się na wskazany przez nas boczek, delikatnie unosiła łapkę aby przypadkiem nie zrobić maluszkom krzywdy. Gdy nie zdążyliśmy dostawić wszystkich malców do sutków i któryś głośno się upominał, aby o nim nie zapomnieć to patrzyła na nas proszącym wzrokiem aby pomóc mu dostać się do mleczka. Niechętnie też wychodziła z posłania, z przyjemnością spędzała z malcami czas. Niestety masowanie brzuszków pozostawiła nam. Aż w końcu po 2 dniach „załapała” że to jednak rola mamusi. Chyba zainspirowana Lenką, która gdy tylko maluszki popiskiwały przychodziła gotowa do udzielenia im pomocy. Zdarzyło jej się też wyczyścić im doopki, podobnie z resztą ciocia Fibi chętnie udzielała się w „masowaniu” no i nastąpił przełom… Emi chyba zazdrosna, że ciotki zanadto opiekują się jej dziećmi po kolejnych próbach podstawiania jej malców do wylizania w końcu się nimi zajęła. Dotychczas była bowiem dosyć bierna, oczywiście widać było wielką miłośc, troskę, ostrożność, delikatność, czułość, niestety chyba strach przed zrobieniem maluszkom krzywdy hamował ją przed podjęciem jakichkolwiek czynności. Nawet biedactwo nie wiedziała jak się położyć aby któregoś nie przygnieść. Dlatego za każdym razem „wołała” nas do pomocy, kładła przy malcach i proszącym wzrokiem dawała znak, że już jest gotowa na karmienie, tylko trzeba byłoby maluchy dosadzić :-)