Każdy poród jest dla nas niezwykłym wydarzeniem i każdego wyczekujemy z ogromną ekscytacją, ale też zdenerwowaniem, czy aby na pewno wszystko pójdzie sprawnie i gładko.
Pierwsze maluszki zaczęły przychodzić na świat w dość krótkich odstępach czasu, a sam poród przebiegał wręcz błyskawicznie i książkowe. Niestety w połowie - akcja porodowa ustała. Dłuższa przerwa zaczęła nas niepokoić. Dlatego nieodzownym było dla nas skorzystanie z pomocy lekarza weterynarii. Próby porodu naturalnego w gabinecie również zakończyły się niepowodzeniem, dlatego kolejne Malce pojawiły się na świecie poprzez cc. A przy okazji zdecydowaliśmy się również na usunięcie macicy naszej suni. Chcieliśmy oszczędzić jej kolejnej operacji- kastracji, którą planowaliśmy wykonać, gdy dojdzie do siebie po odchowaniu miotu. Skoro jednak niezbędna okazała się operacja cesarskiego cięcia, postanowiliśmy połączyć ją przy okazji z usunięciem macicy.
Z delikatnymi przebojami- gdy już było po wszystkim odetchnęliśmy z ulgą. Zmęczenie, ale szczęśliwi powitaliśmy na świecie szczęśliwą trzynastkę cudownych słodziaków. By tuż po nich na nowo przeżywać emocje związane z kolejnym porodem, tym razem Nelki. Tu co prawda nic nas nie zaskoczyło. Mamusia doskonale sobie radziła, troskliwie zajmowała się kolejnymi oseskami, z przerwami na odpoczynek, króciutką drzemkę oraz posiłek. Jak na tak duży miot, urodziła w dość krótkim czasie. A my z wielką czułością i troską wyręczaliśmy ją we wszystkich matczynych obowiązkach, aby mogła odpocząć po tym wysiłku i zregenerować siły. W końcu przed nią 8 tygodni opieki nad 12 dzieciaczków.
Daisy:
Nelka: