Tydzień ten upłynął nam pod znakiem wnikliwych obserwacji naszych maluszków, różnych testów, sprawdzianów, aby jak najlepiej określić ich temperamenty oraz przyszłe predyspozycje. Oczywiście różnią się nieco od siebie, aczkolwiek co jest dla nich wspólne to ogromna ufność, radość, przytulaśność, chęć towarzyszenia nam wszędzie, ogromne nastawienie na kontakt z człowiekiem, do tego stopnia, że potrafią przerwać nawet najciekawsze zabawy aby być blisko nas. Są też bardzo odważne, ciekawskie, pod tym względem żaden się nie wyłamuje :-)
Mamy za sobą już 2 odrobaczenia i szczepienie. To ostatnie odbyło się „na śpiocha” malce nawet nie odczuły dyskomfortu, spały dalej. Z mniej przyjemnych rzeczy to już bardziej odczuwalne tatuowanie :-( ale tu należy pochwalić dziewczynki, bardzo dzielnie zniosły, 1 chwilkę zapiszczała, 2 zupełnie wcale, ale panowie jak to i nie ubliżając nikomu- męska część społeczeństwa… lament, wyraźne danie znać, że boli, że nie jest to przyjemne. Choć w zasadzie po kilku sekundach radośnie merdały ogonkami i zaczepiały „swego oprawcę” :-) A ogonki chodziły im non stop, trudno wręczy było przeprowadzić kontrolę miotu, bo rozczulały swym radosnym usposobieniem :-)
W ramach socjalizacji i wzbogacania środowiska szczeniaczki były też z wizytą w przedszkolu. Serca nam rosły i rozpierała duma, gdy nasze kruszynki z ogromną odwagą i ufnością opuściły swój transporterek i radośnie natychmiast zaczęły zaczepiać dzieciaki do zabawy. Oczywiście pani wychowawczyni uprzedziła swych podopiecznych aby zachowywali się cicho, nie piszczeli, nie biegali, ostrożnie i delikatnie zachowywali się wobec maluszków, to właśnie wbrew pozorom nasze szkraby zaczęły tam szaleć i prowokować dzieci do zabaw, zaczepiać, lizać, podgryzać, ciągnąć za sznurówki, rozkręcać. Dzieci były zachwycone. Zarówno te przedszkolne jak i te nasze ;-) Cała sala „prześwietlona” zabawki wypróbowane, nie było kąta gdzie by nie zajrzały… A my pękaliśmy z dumy, że niczego się nie boją i tak odważnie wkraczają w nowy świat. Nawet chyba było im obojętne czy tam jesteśmy, czy też nie, ważne, ze ogólnie byli ludzie ;-) było człowiecze towarzystwo, dzieciaki do zabaw. Co też uświadamia nam dodatkowo, że są już gotowe, aby wkroczyć w nowe środowisko bez stresu czy traum… A po mniej więcej 30-40 min. Były już tak zmęczone i śpiące, że „padały” tam gdzie się w danej chwili znajdowały, nie przeszkadzało im, że nie są u siebie, nie szukały nas aby je zabrać na ich posłanko, klapały na podłodze, zamykały oczka i nic się już wkoło nie liczyło. Tak więc z wielkim smutkiem dla przedszkolaczków maluszki musiały opuścić ich klasę ;-)
W PRZEDSZKOLU FAJNIE JEST ?