Nasze kluchy coraz większe, coraz słodsze i coraz żwawsze
Są dla nas osłodą dnia codziennego uwielbiamy z nimi przebywać, a przez to wiecznie mamy z czymś zaległości, bo najpierw gapimy się na nie godzinami, tulimy, a potem nagle budzimy się z ręką w nocniku, że coś miało być zrobione, a nie jest, ale ciężko tak się jakoś oderwać, bo a to się słodko przeciągną, a to słodka minka, a to języczek wystawią, a to jak się tak rozkosznie wtulą, to szkoda je odkładać na posłanko, bo widać, ze im wygodnie. No i nasze dzieci- ZWŁASZCZA CÓRECZKA non stop by z nimi siedziała, więc też to mamy pod kontrolą, choć w zasadzie jest bardzo delikatna, ostrożna, potrafi z wielkim wyczuciem wziąć je na rączki, przytulić, ale mimo wszystko to tylko dzieciaczek i to mały i wolimy nie ryzykować, że 100razy dobrze podniesie, a 101 raz jakos niefortunnie złapie, albo Malec się wyślizgnie, więc jak tuli to tylko pod naszym czujnym okiem- już to wie, a jak cos robię i nie mogę to wtedy kładzie Się koło nich i tak wtula, albo głaszcze
A maluszki są już wszędobylskimi wierciuszkami oczywiście z pełzających kluseczek zmieniły się w ciekawskie chodzące brzdące, choć generalnie ta ich aktywność jest bardzo króciutka, chwilowa i zaraz ucinają sobie długie drzemki, z przerwami na mleczusio, chwile rozrabiania, ale dosłownie chwilę i znowu lulanie.
Ponieważ nie chcemy obciążać suni, a miot jest duuuuży zatem dokarmiamy kluchy mleczkiem dla malców. Ale powoli zaczynamy wprowadzac pierwsze posiłki, więc jest szybciej, niż gdy dokarmiane były butlą, ale też brudniej ;-( nawet sobie nie wyobrażacie jak uczące się jedzenia maluszki potrafią się wypaprać, pyszczkami wybrudzic jeden drugiego- nim skończą jeść są brudniusie w tej papce z karmy zmoczonej w mleczku- wyglądają jakby w błotku się kąpały. Więc może i szybciej się najedzą, ale czas ten sam albo i dłuższy jak w przypadku karmienia butlą, bo niby butle dłużej ciągną, ale nie muszę ich potem dokładnie czyścić jak po papce
Niebawem będziemy się też uczyć załatwiania potrzeb na maty.
Wiec duuużo przed nami
A mamusia coraz bardziej chyba ma tych kluseczek dosyć choć cały czas się nimi troskliwie opiekuje, to jednak podczas karmienia mocno się wiercą, przepychają, chyba nawet podgryzają ją, więc coraz mocniej SA absorbujące. Mimo to ciągle przy nim „warowała” a wczoraj ku naszemu zaskoczeniu pozwoliła sobie na pierwszy dłuższy spacerek od porodu. Zazwyczaj gdy wychodziliśmy zostawała , ograniczała się do wyjść na wc, Ew. na kilka minut, ale nie chciała z nami chodzić poza podwórko, może miała wyrzuty sumienia, że maluszki będą tęsknić, potrzebować jej? A wczoraj chętnie z nami wyszła. Ponieważ tuż za domem mamy rzekę, wkoło łąki i lasy to nasze suńki mogą swobodnie sobie biegać, szaleć, ganiać, nie muszą chodzić na smyczy naszym wolnym tempem z dziećmi, a mogą się w pełni wyszaleć. No i Siska wczoraj po raz pierwszy od dłuższego czasu dała upust swym emocjom. Szalała jak nastolatka, nawet zajrzała na chwilę do rzeki, ale tylko pochodziła przy brzegu, nie pokusiła się na szczęście o kąpiel