Za nami pierwsze wyjścia na zewnątrz…
Najpierw na rączkach, bardziej zapoznawczo, aby pokazać brzdącom wielki świat, aby zapoznać je z nowościami, kolorami, zapachami, nowymi dźwiękami, później na łapkach, aby mogły poznać nowe podłoża… no i poszło… bardzo im się spodobało. Przy okazji wykorzystujemy te wyjścia jako nukę wc na zewnątrz.
Nie byłabym sobą gdybym nie wspomniała o wielkich apetytach maluszków… Brzuszki okrąglutkie, aż miło patrzeć jak z wielką ochotą zajadają przygotowane im posiłki. Ale rzecz jasna furorę robi mleczko mamusi. A ma go ogrom!!! I jak na razie nadal z wielką ochotą zajmuje się swymi dzieciaczkami. Choć i ciocie chętnie się z nimi bawią
Powolutku też pokazują różki mamy ancymonka, który powarkuje jak coś mu się nie podoba, a także 2 bardzo szczekliwe „egzemplarze” które w ten sposób okazują zarówno zadowolenie, jak i zdenerwowanie, są też świetne zabawy, zaczepiania się do wygłupów, jak i nas, oj mamy czasem bardzo wesoło…
A i chyba nie muszę wspominać, jak czasami brudaski dają nam się we znaki gdy uflagają się niemiłosiernie, że człowiek nie wie, czy śmiać się czy płakać