Ponieważ doba stała się dla nas za krótka, zatem napiszę na szybko, w dużym skrócie co u nas
Otóż nie muszę chyba wspominać, że maluszki pochłaniają nam cały wolny czas, ba w zasadzie to nawet bez wolny, po prostu cały nasz czas
Aczkolwiek jest to dla nas sama przyjemność móc się nimi opiekować, doglądać, wspierać ich mamusię, troszczyć się o całą gromadkę.
Naawet nieprzespane noce nie są takie uciążliwe, bo ich obecność niweluje wszelkie niedogodności.
To chyba najfajniejszy czas, kiedy to są takie słodkie, bezbronne, urocze, mało kłopotliwe, w zasadzie to czas płynie im na jedzonku, a nam na pilnowaniu porządku przy barze mlecznym czyli dostawianiu, przykładaniu, przestawianiu itp. Tak by każdy zajął miejsce , aby każdy się najadł, następnie masowanie brzuszków… Emi nieszczególnie dba o dzieciaczkową higienę… wyliże połowę miotu i już ją to nudzi… masujemy więc brzuszki, aby pobudzić jelitka do pracy, czasem Emi chyba poczuwając się jednak do odpowiedzialności wraca by nam w tym pomóc, a nierzadko idzie do miski bo toż to karmiąc dzieciaczki co 2 godz.
Musi uzupełnić zapasy, co by za bardzo nie schudnąć i utrzymywać figurę raczej korpulentnej damy … W każdym razie jak poje i wraca to patrzy czasem z politowaniem- no dobra, ogarnięte dzieci to robię sobie drzemkę
Oj jak bym chciała żeby moje macierzyństwo tak wyglądało… damulka wielce zmęczona odpoczywa, a maluszki rzecz jasna słodko lulają. Tak oto mija nam czas… jedzonko i spanko… naprzemiennie. Doba nie kończy się wieczornym kąpaniem i spaniem, a nieustannym czuwaniem, zmianami kto o której dogląda i pomaga. Aby choć na 2 godz. Móc się położyć w nocy i przymrużyć oczy…
Tak więc wszystko obecnie podporządkowane jest psiaczkom
A oto fotki naszych słodziaków: