Daisy na 2 dni przed porodem zupełnie straciła apetyt, zachowywała się niespokojnie, szykowała sobie „gniazdo” niszcząc przy tym swe posłanie J chciała być ciągle blisko nas, nie odstępowała nas nawet na krok, drepcząc za nami krok w krok. Lub jeśli jej się nie chciało to próbowała „zatrzymywać” nas obejmując nasze nogi przednimi łapkami, patrząc prosto w oczy i wskazując albo siedzenie aby mogła leżeć przy nas, albo ściągając nas za nogi na podłogę by z nią siedzieć.
Gdy już nadeszła ta wielka chwila kiedy to na swiat zaczęły przychodzić jej dzieci wykazała się ogromnym instynktem. Wówczas już my się za bardzo nie liczyliśmy, najważniejsze stały się maleństwa, którymi doskonale się zajęła. Troszkę chaotycznie je sobie jednak przenosiła z posłania porodowego na swoje posłanie i tamto miejsce wybrała sobie na karmienie.
Dzieci przesłoniły jej cały świat. Nie chciała się z nimi rozstawać nawet na krótką chwilę. Nie dało jej się przekonać by je na choć minutkę zostawiła aby wyszła na zewnątrz. Dopiero po założeniu smyczki i długich namowach wyszła na dwór ale tylko na szybkie siku i zaraz piszczała pod drzwiami. Jedzenie oczywiście musiało zostać podawane „do łóżeczka” aby nie musiała się odrywać od maluszków, to samo picie.
Mimo wielkiego zaangażowania oraz instynktu cały czas i tak byliśmy przy niej i maluchach. Najbliższe dni i noce właśnie tak będą wyglądały- opieka 24 godz. na dobę :-)