U nas sporo się dzieje
Przede wszystkim kluchy (inaczej ich nazwać nie można) są już ogromniaste
Jedzą zarówno nasze posiłki, jak i piją mleczko mamusi.
Jak to w każdym miocie bywa… początki nauki jedzenia bywają trudne… Malce są w tych naszych papkach wypaprane jak świnki… bo je nie tylko buźka, ale i łapki, uszka, a nierzadko doopka wpadnie no i następnie oczywiście wzajemne papranie się- wylizywanie, zabawy… oj upaprańce straszne
Ale najważniejsze, że im smakuje, a jedzą rozmoczoną karmę z mleczkiem dla szczeniaczków, obecnie zakupiliśmy mleczko z colostrum. Troszkę kleiku ryżowego, oczywiście mięsko rzecz jasna… Szykowania co nie miara, a znika wszystko w mgnieniu oka
A i dodać by wypadało, że kluski najpierw jadły w miseczkach takich malutkich, ale z takim apetytem, ze te miseczki „jeździły” im po podłodze, a na miski większe, takie na 6 maluchów są za małe, więc jedzą chwilowo razem nim nie dorosną do miseczek WEANAFEEDA … No i też musieliśmy sobie jakoś poradzić z brudzeniem wkoło bo oczywiście jedzonka było wszędzie wkoło pełno ;-) podkłady średnio się sprawdzały przy takiej ilości wygłodniałych wilkołaczków zwyczajnie się zsuwały a jak jadły na płytkach to mimo, że miarę szybko można było po nich potem posprzątać to jednak ślizgało im się wszystko… nowy patent? Podkładamy im kartonik tekturowy, który wchłania Ew. „resztki” wysypane z michy, nic się na nim nie ślizga i po posiłku można wyrzucić
Ileż to trzeba różnych rzeczy wypróbować nim coś się okaże przy danym miocie w danym okresie ich życia najlepsze
A jak brzuszki pełne to tak sobie słodko śpimy :-)