|
Freya obecnie
Meldujemy, że udało nam się dojechać bezpiecznie do domu . Niestety wbrew naszym nadziejom Freya nie zamykała oczu na dłużej niż minutę, jednocześnie nie przejawiając żadnego zainteresowania podsuwanymi zabawkami. Interesowała się za to widoczkami za oknem i wszystkimi miejscami, w które (ze względów bezpieczeństwa) okrutnie zabroniliśmy jej wchodzić. Mimo wszystko podróż przebiegła bardzo sprawnie, a podczas postoju zostaliśmy nagrodzeni setką buziaczków i liźnięć. Freya wydaje się nie bać niczego. Ani ludzi, ani hałasów, ani żadnego ze zjawisk, które mają pełne prawo przestraszyć nawet dużego psa a co dopiero szczeniaka.
W domu od razu rzuciliśmy się na przygotowania ekspresowej wersji posiłku (60g karmy + gorąca woda + mleko kozie). Mimo naszych obaw sunia chyba nie była zbytnio głodna. Ograniczyła się do wypicia mleka i zjedzenia kilku chrupek po czym zasnęła.
Z dodatkowych obserwacji- kocyki, poduszki czy posłanko przegrały starcie z podłogą. Oprócz tego żadna zabawka nie okazała się w żadnym stopniu konkurencyjna względem bosych stóp, choć udało nam się uchwycić moment zainteresowania sznurkiem do gryzienia.
Aktywnie też nasz wylizuje, najchętniej po twarzy i włosach i co chwila podsuwa brzuszek do miziania. Lubi też być dotykana po łapkach (choć podobno większość piesków za tym nie przepada!). Myślę, że to zasługa doskonałej socjalizacji. Jedzonko szamie chętnie (aż się trzęsie na widok miski), choć zawsze coś zostawia na koniec w miseczce. Ale to pewnie nasza wina, bo jeszcze nigdy nie udało nam się podać jej samej suchej karmy. Do każdej porcji dochodzi a to serek, a to mleczko a to mięsko i chyba już tak zostanie. Wciąż szukamy też idealnych smaczków. Obecnie dużo lepszą nagrodą jest głaskanie i zabawa i zwykle natychmiast wypuszcza nagrodę z ekscytacji, gdy zaczyna być pieszczochowana.
Właściwie nie musieliśmy uczyć ją przychodzenia na wołanie, bo perspektywa głasków sprawia, że od razu do nas biegnie. Szybko też opanowała komendę siad. W nadchodzacych dniach chcemy nauczyć ja też podawac łapkę i prosić, bo już robi to bardzo chętnie, ale jeszcze nie na komendę. Odkryliśmy też że chętnie bawi się w łapki podłogowe. Stukam prawą dłonią w podłoge, ona stuka prawą łapką, stukam lewą, ona stuka lewą. Bardzo chętnie naśladuje nasze ruchy. Jest przeurocza.
Najtrudniejszą lekcją wciąz pozostaje zakaz pakowania się do łóżka. Psinka najbardziej lubi spać obok nas i robi wszystko by dostać się na ludzie posłanie (łącznie z próbami wskoczenia na nie z rozpędu). O dziwo kanapa na którą już jest chętnie zapraszana nie wydaje się już tak atrakcyjnym dla niej miejscem. Ale cóż, pewnie zakazany owoc smakuje najlepiej 
Nelka bardzo chętnie obgryza marchewkę. Z akcentem na obgryza, a nie zjada, bo większośc radośnie wypluwa. Bardziej sceptyczna okazała się wobec suszonego ucha wołowego (link do filmiku poniżej), ale wspólne zabawy i zachęty przekonały ją, że to też fajny gryzak. Zupełnie nie lubi piszczących zabawek (z czego po cichu się cieszymy), za to przepada za wszelkimi sznurkami. Coraz chętniej bawi się różnymi zabawkami, choć wciąz woli ludzkie stopy i dłonie. Za chwilę uwagi czy pieszczoty zrobi wszystko. Cóż, 100% golden retriver 
Dziś wieczorem będziemy testować konga, mamy nadzieję, że też się jej spodoba.
Pozdrawiamy
NAsza sunia jest przewspaniała. I ma takie mądre głębokie spojrzenie. Szczerze powiedziawszy nastawiałam się, że szczeniaczek będzie jednak jeszcze troszkę głuptasem (wiadomo, dziecko, ma prawo), a tu takie zaskoczenie...
Wczoraj mieliśmy gości i sunia sprawiedliwie się ze wszystkimi bawiła, pozwalała dotykac brzuszek i łapki, niespecjalnie tylko wykonywała komendy, ale to raczej wina znajomych- nagradzali ją za to że jest, wcale nie musiała nic robić . Trochę na początku obawiała się jednego kolegi, ale może dlatego że jest duży i trochę kudłaty, ale porcja banana przekonała ją, że jest to potencjalnie najfajniejsza osoba z towarzystwa i ochoczo warowała przy jego kolanach. Ostatecznie kolega więcej czasu spędził na podłodze niż na kanapie, żeby uczciwie wygłaskać i wybawić sunię. Obawiałam się, czy hałasowanie nie będzie dla niej na dłuższą metę nieco męczące, ale nie. Nawet spać wolała w salonie z goścmi niż sama w sypialni.
Trick z kartonami bardzo pomógł- coraz rzadziej zdarzają nam się wpadki z siusianiem w inne miejsca. Wykazujemy też dziką ekscytację za każdym razem gdy załatwia się tam gdzie powinna. Już wie, że po poprawnym wypróżnieniu może od razu przybiec na porcję głasków i zachwytów.
Bardzo lubimy też wylegiwać się na każdej poduszce i kocyku który pojawi się na podłodze. Ale najbardziej ekscytującym przedmiotem jest mop, który zmywa podłogę. Od kiedy sunia odkryła że mop po zmywaniu trafia do wanny, bardzo usilnie próbuje się do tej wanny dostać (być może liczy, że stacjonuje tam na stałe). Ale się zdziwi jak tam w końcu trafi, ale już w celu kapieli. Narazie myjemy sie tylko wilgotną gąbeczką i tylko gdy naprawdę jest taka potrzeba, wykazując duży refleks bo sunia gryzie wszystko co popadnie.
Pozdrawiam!

Nasza mała Rozbójniczka dzielnie stawia czoła wszelkim wyzwaniom socjalizacji Weekend spędziła na działce, dzielnie przekopując ogródek. Baliśmy się trochę, że dostanie w tyłek od "Babci", ale nie, wkradła się już do wszystkich serc i nawet dołki na posesji są piękne i urocze.
Mała od razu załapała, że na działce należy załatwiać swoje potrzeby na dworze. Pokochała też szyszki i rycie w mchu a także wannę. Nie daje nam spokoju podczas brania prysznica, też chce brać w nim udział Poza tym chociaż gryzie wszystko bez chwili wytchnienia jest najbardziej uroczą i wdzięczną istotką jaką znam. Chętnie wykonuje komendy, wręcz doprasza się o dodatkowe sesje treningowe. Siada, kładzie się, prosi, aportuje, szczeka, powoli uczymy ją też podawać łapkę.
Podczas odwiedzin znajomych z rocznym synem początkowo trochę obawiała się nieznanej istoty o wysokim głosie, ale szybko oswoiła się z małym człowieczkiem. Wciąż czuje sie niepewnie podczas podróży tramwajem, ale widzę, że ufa nam jako swoim opiekunom i nawet jeśli pewne przedmioty czy osoby poczatkowo wydają się nieco przerażające, zawołana przybiega na wezwanie i dzielnie się socjalizuje. Pękamy z dumy.
Dodatkowo absolutnie oczarowała Panią weterynarz, aż jej zdjęcie trafiło na fanpage kliniki
PS.: Nela w końcu polubiła też inne smaczki niż banana, chętnie zajada suszoną kaczkę, królika i dorsza. Ale i tak największą delicją jest "psi rosołek" serwowany do obiadowej porcji karmy. Aż się trzęsie z ekscytacji, gdy wie co dla niej gotujemy.

Cześć!
Pozdrawiamy ciepło z upalnej Warszawy. Mała ma się świetnie, powoli uczy się, że (zabawowe) kąsanie ręki która karmi powinno odbywac się w mozliwie delikatny sposób . Dodatkowo opanowała kolejne nowe komendy- podaj łapę, przybij piatkę i zostań. Obecnie uczymy się polecenia obrót, chętnie też gramy "w której ręce jest smakołyk". Staramy się wprowadzać nowe komendy powoli, by nie przemęczać Małej, ale jak dotąd to Ona sama jest naczelnym inicjatorem sesji treningowych. Najchętniej tych zawierających aportowanie ukochanej piłeczki tenisowej (która zdetronizowała wszystkie inne świecące, zapachowe i niewiadomo jakie piłeczki z zoologicznych). Oprócz piłeczki ukochaną zabawką Neli jest pluszowy królik wielkości jej samej oraz.. kostki lodu. Nauczyła się też korzystać z kuli-smakuli i konga. Ogólnie niezły z niej żarłoczek, miske wylizuje do czysta a potem domaga się dokładki. Waży już prawie 8kg(!) Aż pytałam weterynarza czy taki przyrost nie obciąża nadmiernie jej stawów, ale nie, podobno rozwija się we wzorowym tempie.
Przy szczepionce nawet nie mrugnęła, grzecznie pozwoliła też obciąć sobie pazurki i obejrzeć stan uzębienia. A my, jak to my, pękaliśmy z dumy. Zresztą powodów do dumy mamy całe mnóstwo. Cała rodzina jest pod wrażeniem naszej kochanej Neli i pod względem jej urody i wzoroweg zachowania, nie mogą się nadziwić, że taki mały szczeniaczek może być taki grzeczny i dobrze ułożony Bardzo ładnie wita się z nieznajomymi, nie skacze, tylko podaje łapkę. Z nami wita się trochę bardziej entuzjastycznie, ale pewnie dlatego że niezbyt wychowawczo pozwalamy się jej lizac po twarzy i chętnie "tarzamy się" z nią po podłodze w ramach powitania. I tak, wiemy, że nie powinniśmy, ale bardzo trudno jest odmówić jej 'buziaka'.
Dużo lepszymi wychowawcami jesteśmy w kwestii karmienia. Mieliśmy drobne problemy z nadmiernym entuzjazmem okazywanym przez Nele podczas przygotowywania posiłków. Objawiał się on zarówno głośnym szczekaniem, jak i wspinaniem się na szafki oraz nogi "kucharzy". Ale poszliśmy za przykładem Cesara Millana i zaczeliśmy uczyć Nelę, że nawet miska na podłodze nie oznacza rozpoczecia posiłku. Trzeba grzecznie usiąść i czekac na sygnał. I wprowadzenie tej zasady zadziałało jak magiczne zaklęcie. Obecnie Nela wie, że prawdziwa pora posiłku nadchodzi wraz z odpowiednią komendą i sygnałem, więc czas oczekiwania umila sobie zabawą.
Decyzja o zaproszeniu Neli do naszego domu i rodziny była najlepszą z możliwych. Obecnie trudno nam sobie wyobrazić życie bez niej... Każdy dzień jest pełen przygód i radości. A przeciez to dopiero początek naszej wspólnej drogi. Niedługo zaczną się długie, codziennie spacery (okraszone kąpielami w stawikach), pierwsze kroki w psich sportach i nauka tropienia. Nie możemy się doczekać!
Pozdrawiam,
Cześć!
Nasza kochana Nela rośnie jak na drożdżach . Jest kochanym i pociesznym pieszczochem, chętnie chodzi z nami zarówno na długie spacery (niezaleznie od pogody) jak i wyleguje na kanapie (to drugie chyba nawet bardziej chętnie ). O ile jako szczeniaczek niezbyt lubiła pakować się na kolana, to od kiedy już się na nich nie mieści uwielbia się na nie "trynić" przyjmując bardzo dziwne i niewyglądające na wygodne pozy. Ale cóż, uwielbia być jak najbliżej "swojego stadka" i my też lubimy się z nią przytulać. Chętnie wykonuje najróżniejsze sztuczki i przykładnie wraca na zawołanie, więc bez obaw spuszczamy ją ze smyczy podczas spacerów. Jedynym "problemem" jest jej olbrzymia miłość do dzieci- każde chce wycałować, więc musimy mieć oczy dookoła głowy, by odwołac ją na czas zanim na jakieś wskoczy .
Jest bardzo subtelna i uległa, gdy na spacerze spotyka innego, większego psa zwykle od razu kładzie się na plecki. Potrzebuje też trochę czasu by ośmielić się i zaczać się z nim bawić, szczególnie, gdy psia grupa liczy kilku osobników. Ale gdy zabawa się rozpocznie, oo... jest niezmordowana . Jednak przez cały czas pozostaje bardzo delikatna wobec towarzyszy, szczególnie tych mniejszych gabarytowo. Szkoda, że wobec nas nie jest taka delikatna, gdy pakuje się na kanapę... Nie jestem w stanie zliczyć ile razy pewna wścibska łapka wbiła mi się w żołądek! 
Na wizytach weterynaryjnych jest ostoją spokoju. Grzecznie akceptuje wszystkie badania czy zastrzyki, ba, po wszystkim wdzięcznie wylizuje ręce swoich lekarzy.
Mieliśmy jeden nieprzyjemny epizod, gdy sunia rozchorowała się na skutek zatrucia bądź infekcji bakteryjnej (badania kału i palpacyjne nie pozwoliły jednoznacznie stwierdzić przyczyny jej stanu). Nawet wtedy cierpliwie znosiła wszystkie zabiegi. To był naprawdę okropny epizod i cieszę się, że jest już za nami. Po chorobie nie został nawet ślad i trudno uwierzyć, że Neli kiedykolwiek coś było. I całe szczęście. Nikomu nie życzę tego strachu i poczucia bezsilności.
Miłość Neli do wody nie słabnie, jest bardzo niepocieszona, gdy kąpiemy się nie zapraszając jej samej do wanny, myje z nami zęby (opierając łapki o umywalkę) i chętnie tapla się we wszystkich napotkanych kałużach (myślę, że ma w sobie jakieś prosiaczkowe geny). Zanim pogoda do reszty się zepsuła, mieliśmy okazję zabrać ją na działkę ze stawem oraz nad rzekę i zdecydowanie będziemy częściej organizować takie wycieczki. Uśmiech nie schodził jej z pyszczka, wychodziła z wody tylko po to by za chwilę znów do niej wskoczyć. Oczywiście na początku była niepewna, ale z kazdym kolejnym razem coraz bardziej się ośmielała. Dziś jest prawdziwie wodną bestią.
Obecnie mierzymy się z wyzwaniami wychowawczymi jakimi jest oduczenie: skakania na ludzi, gdy jest bardzo podekscytowana (chyba niepotrzebnie nauczyliśmy ją komendy zachęcającej do tańca z nami;)) oraz jedzenia śmieci na spacerze. Pierwszy problem już niemal wyeliminowaliśmy i choć drugi jest nieco trudniejszy, jesteśmy dobrej myśli.
Pozdrawiam serdecznie,
Agnieszka


Dzień dobry!
Od ostatniego kontaktu sporo się u nas działo, jednak postaram się to jakoś streścić Ogólnie Nela ma się bardzo dobrze, fika i bryka przy każdej nadarzającej się okazji(a trochę ich ostatnio jest). Uwielbienie do wody z czasem jeszcze bardziej się umocniło, w efekcie odwiedzamy większość świeżo napełnianych stawów w okolicznym parku(o kałużach nawet nie wspominam). Ogólnie ciekawe jest to, że Nela raczej woli towarzystwo ludzi niż psów, mimo, że od początku była socjalizowana, to woli się tarmosić na ziemi w parterze, niż ganiać za innymi psiakami - widać takie preferencje Za to jest wielką miłośniczką patyków, potrafi do domu zaciągnąć niezły kawał kłody... Młodzieńcza werwa również na razie trzyma się jej dobrze - z tego co czytałem to "szczenięca mentalność" może się u Goldenów utrzymywać do 4 lat, chociaż ostatnio spotkałem panią, która stwierdziła, że jej 13-letni Golden dalej jest dzieckiem i żebym się nie łudził, że coś się zmieni Aczkolwiek nie narzekam, jest wymarzonym towarzyszem życia, nigdy nie było z nią żadnych problemów na tle agresji czy nieodpowiedniego zachowania.
  
Cześć 
Pozdrawiam serdecznie i przesyłam kilka fotek na osłodę 
Krzysiek
 
|
|